wtorek, 4 marca 2014

Psie sprawy: Amatorsko o kolczatce

Kolczatka ma swoich zwolenników i przeciwników. Jedni powiedzą, że to narzędzie tortur, drudzy wręcz przeciwnie – konieczność każdego wyjścia z psem. Niektórzy jednak mają podzielone zdanie i do nich zaliczam się ja.
Zacznijmy jednak od początku, czyli od przyczyny, dla której większość decyduje się na kolczatkę – ciągnięcie psa na spacerze. Uważam że pozwolenie zwierzęciu na coś takiego jest najgorszą rzeczą jaką można zrobić. Nie chodzi tu o dyskomfort osoby prowadzącej czworonoga, bo to logiczne, ale o szkody fizyczne, jakie wyrządzamy psu, gdy ten szarpie za smycz. Jeżeli pies jest na wąskiej obroży, deformuje mu się odcinek szyjny kręgosłupa, jeżeli zaś ma na sobie szelki – istnieje w przyszłości ryzyko wypadania dysku i późniejsze problemy z chodzeniem. No i oczywiście w wypadku tego drugiego, mamy gorszą kontrolę nad psem, a ten w stanie pobudzenia emocjonalnego (w szczególności gdy zwierzę jest sporych gabarytów) może wyrządzić krzywdę nie tylko sobie, ale i właścicielowi, który go nie utrzyma na smyczy.
Okej, była obroża, były szelki, ale gdzie w tym kolczatka? Spokojnie, to wszystko się ze sobą wiąże, bo skoro już wytłumaczyłam, dlaczego żadna powyższa opcja nie jest dobra dla psa, pozostaje kolczatka. Jak wiadomo, kolczatka posiada zacisk, a ten ułatwia człowiekowi kontrolę nad czworonogiem. Prawidłowo dobrana, nie wyrządzi mu krzywdy, ale właśnie tu „pies pogrzebany” – musi być dobrana prawidłowo. Nie ma prawa luźno zwisać, nie może być za ciasna i powinna znajdować się za uszami psa, bo to wzmacnia jego uwagę i koncentrację. Trzeba też uwzględnić przy zakupie kolczatki wielkość zwierzęcia, jego rasę i grubość sierści. Jeżeli mamy do czynienia z, dajmy na przykład, wyżłem weimarskim, to kupowanie mu kolczatki z kolcem długości cztery centymetry, będzie ostrą przesadą. Warto pomyśleć o pół-kolczatkach. Zaś jeżeli pies jest mały radziłabym odpuścić kupowanie żelastwa i postawić na obrożę zaciskową.
Oczywiście też nie można przesadzać z tą kolczatką. Puszczanie psa „na wybieganie się” w tym żelastwie jest ogromną głupotą. Gdy widzę takie zwierzę, mam ochotę podejść, zdjąć mu to co ma na szyi i wsadzić właścicielowi, a później kazać biegać. Kolczatka powinna być narzędziem szkoleniowym jedynie na spacery i oczywiście nie przez długi okres czasu. Kiedy pies ma ją na sobie, warto ćwiczyć jego opanowanie na spacerze. Zabieg jest prosty, zwierzę ciągnie: zatrzymujemy się, sadzamy go (A gdy nie chce tego robić, sadzamy do skutku. Jeżeli jednak jest bardzo pobudzony, stoimy i go ignorujemy, jakby psa nie było.), przeczekujemy najgorsze i znów idziemy. Pies wciąż ciągnie, my wciąż się zatrzymujemy. Może minąć sporo czasu, aż czworonóg wreszcie zrozumie w czym rzecz, ważne by się nie poddawać. Warto też dołączyć jakąś komendę, u mnie jest to „nie ciągnij” i sprawne skorygowanie psa. Jeżeli nie reaguje, to o czym pisałam wyżej – stop, siad, czekamy.
Kolejną sprawą jest pozycja psa, gdy idziemy z nim na spacer. Pupil nie powinien biec metr przed nami na smyczy flexi (nie polecam tego urządzenia, ale o tym też się kiedyś rozpiszę), a później narzekanie, że ciężko zwierzę skorygować i że ma nas w swojej D. Pies powinien iść przy nodze albo trochę za nią, wtedy mamy gwarancję, że jest bezpieczny i oczywiście pokazujemy mu, kto w naszym małym love story jest górą. Ale, rzecz jasna, najważniejsze jest bezpieczeństwo, sierściuch nie wleci przez naszą nieuwagę pod samochód, nie dorwie go inny pies, ani on żadnego swojego pobratymca nie sprowokuje, bo będzie przy nas, a my możemy bardzo szybko zareagować. Inna sprawa – czy nie przyjemnie jest spacerować z psem u boku?
Psa na kolczatce staramy się nie ciągnąć, a jedynie krótko korygować, tj. szybkie pociągnięcie smyczą w górę bądź w bok, byle nie w tył, gdyż to daje zwierzęciu znak w stylu: „zaraz się coś stanie!” Nie targamy nim we wszystkie strony, z jasnej przyczyny, możemy mu zgnieść tchawicę. Ale żeby nie by nie zakładać aż tak tragicznych scenariuszy – warto pomyśleć, że ciągnięcie smyczą w każdą stronę jest dla psa bolesne.
Podsumowując, kolczatka nie jest złym narzędziem, zła się staje dopiero w nieodpowiednich rękach. Można swojemu pupilowi zrobić nią krzywdę, jednak gdy używa się jej z głową, nic takiego się nie dzieje. Watro jednak pamiętać, że szelki czy zwykła obroża także może być szkodliwa, jeżeli ktoś nie wie jak ich używać. Najważniejsze jest więc zapanowanie nad psem i oduczenie ciągnięcia, co może być naprawdę uciążliwe dla niektórych. Ja do tej pory czasem zatrzymuję się z Kami, sadzam ją i odczekuję swoje, aż wreszcie zrozumie co zrobiła nie tak. Kiedyś robiłam to co (dosłownie!) dwa kroki.
Żeby jednak spacer przebiegł w miarę spokojnie, ważny jest sposób wyjścia z domu. Pies musi być wyciszony, jak to mówią „jaki poniedziałek taka reszta tygodnia”. Ze spacerami jest tak samo: jak zaczniemy, tak skończymy. O tym może jednak rozpiszę się kiedy indziej, bo odnośnie uspokajania szalejących emocji Kami przed spacerem też już wiele przeszłam.
Jeszcze na zakończenie chciałabym przypomnieć, że nie zawsze trzeba trzeba używać kolczatki. Nie widzę sensu, żeby włączać ją do szkolenia, kiedy pies tylko trochę ciągnie, bo w takim wypadku wystarczą jedynie odpowiednie ćwiczenia i zwierzę szybko się nauczy, jak prawidłowo zachować się na spacerze.

7 komentarzy:

  1. Hej. Przeczytałam to i mam mieszane uczucia. Każdy pies ma swój temperament i dla każdego miłośnika psów, kolczatka jest złym "narzędziem" jakby nie patrząc robi się mu krzywdę. Po pierwsze obrazę dla psa trzeba wybrać z rozwagą jeżeli pies nie ciągnie to po co mu kolczatka, jeżeli ciągnie to trzeba zrobić wszytko żeby szedł spokojnie. Po drugie za duże kolce przy kolczatce mogą psu zrobić krzywdę więc trzeba wybrać odpowiednią kolczatkę dla każdej rasy.
    Może ci opowiem jakie ja mam doświadczenie. Mam bokserkę która za parę dni będzie miała 16 lat i nigdy nie nosiła kolczatki bo nie było takiej potrzeby nie ciągła przychodziła na zawołanie. Nosiła najpierw skórzane obroże, lecz teraz na jej wiek nosi szelki. Chociaż moja drugi pies amstaf (9 lat) to już inna historia wręcz jest przeciwnikiem bokserki ciągnęła, przy każdym spuszczeniu ze smyczy uciekała . wiec jak była szczeniakiem nosiła szelki, potem obrożę skórzane i skończyła na pół-kolczatce kolce mają około 1 cm. I jestem z niej zadowolona. Chociaż jak widzę, że idzie pies zwłaszcza z krótką sierścią a ma kolczatkę z kolcami gdzieś z 4 cm. To Zastanawiam się czy ich właściciele są aż takimi debilami czy co.
    A co do, że pies ciągnie to mogę ci powiedzieć tylko tyle z mojego doświadczenia to, to że jak ja wychodzę z moimi psami one mnie już nie pociągną ale jeśli oddam smycz nawet mojemu tacie to ciągną jak opętane i może się na nie drzeć ile wlezie, stać i kazać im siadać ale to nie pomaga, więc dlaczego jak ja dotknę smyczy psy zmieniają się nie do poznania jakby były innymi psami. Zdarza im się mnie raz pociągnąć ale tylko po wiem " Ej " już idą grzecznie.
    Chyba trochę się rozpisałam... ;) Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, z tym temperamentem psa i że nie dla każdego kolczatka - masz jak najbardziej rację. Myślę, że to dosyć logiczne. Co do tego, że Twoje psy przy Tobie nie ciągną, po prostu czują przed Tobą respekt. Wiedzą, że z Tobą nie mogą sobie na to pozwolić i prawdopodobnie traktują Cię jako ich "przywódcę". Z moją Kami jest podobnie, ale to dlatego, że inni domownicy po prostu pozwalają sobie wejść jej na głowę i nic nie przekonują ich moje słowa, że tak nie powinni robić. Mają więc tak, jak sobie pościelą, jak to mówię. :) Starałam się już Kami przed nimi uspokajać, ale skoro oni piszczą i wylewnie pokazują swoje emocje kiedy np. witają się z psem (a Kami cieszy się ze wszystkiego i bywa bardzo nadpobudliwa, więc okazywanie zbyt dużego entuzjazmu przy niej to jak strzał w stopę), to ja już tu wiele nie zdziałam.

      Jeszcze co do kolczatek, napisałam, że prawidłowe dopasowanie jej jest bardzo ważne. Widać muszę dodać jeszcze, że ważne jest zrobienie to pod kątem ras, wielkości psa i grubości sierści. Dzięki. Powiem szczerze, że całkowicie mi to uciekło z głowy, a tekst nawet przeleżał chwilę na dysku.

      Fajnie, że się tak rozpisałaś. Miałam nadzieję na jakąś małą dyskusję :)

      Usuń
  2. Bardzo dobry artykuł :).
    Ja na początku nie popierałam kolczatek, ale dla mojego psa było chyba najlepszym rozwiązaniem. Moje młodsze rodzeństwo niestety rozpuściło go do tego stopnia, że gdy tylko się z nim wyjdzie ciągnie. Jest to bardzo silny pies i nawet ja mam problemy, bo czasem rzuca się na psy i ciągnie tak, że się wywracam. Na początku było obroża- na której mój pies wręcz dusił się, bo strasznie ciągnął. Potem były szelki-również ciągnął i również się dusił, a gdy tylko szedł przy nodze szedł krzywo, bo ciągnął na bok. Wtedy kupiłam mu kolczatkę. I bardzo się cieszę. Gdy tylko poczuje, że boli go zatrzymuje się i czeka na mnie. I nie ciągnie już tak mocno.
    I mam do Ciebie pytanie. Jak oduczyć psa kładzenia się na łóżkach, fotelach i kanapach? Pies ma długą sierść i zostają kłaki, a poza tym brudzi.
    Pozdrawiam :).

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, zgadzam się - czasem kolczatka to jedyne rozwiązanie. I nie przekonają mnie ludzie mówiący, że smaczkiem i komendą też się da. Są sprawy, w których mizianie psa za uchem nie jest dobrym rozwiązaniem, w szczególności dla zdrowia zwierzęcia. Bywa, że pies nie może się na niczym skupić, a po sobie i mojej Kami wiem, że nauka spokoju jest naprawdę pracochłonna, bo nawet jeżeli wydaje mi się, że już jest świetnie, to ona zawsze z czymś wyskoczy. Dlatego też są momenty, w których pies nie da rady skupić się na tym "smaczku i komendzie", a za rogiem będzie coś niebezpiecznego i co wtedy? Smaczek i komenda nie pomogą.

      Ja zrobiłabym tak - najpierw zadbała o to, żeby pies miał swój własny kąt. Nie musi to być od razu legowisko, wystarczy kawałek koca czy jakiejś maty (psy nie są przecież materialistami) i zaczęła go uczyć komendy "na miejsce". Na początek trzeba będzie psu wskazywać, gdzie jest to miejsce. Można poklepywać ten koc, podprowadzić psa do niego i np. kazać mu później na nim usiąść. Po każdej prawidłowo wykonanej próbie (tj. jak już się zwierzę znajdzie na tym swoim miejscu) nagrodzić smakiem, mizianiem czy pogryzieniem ulubionej zabawki - wszystko zależy od tego co psu sprawia większą radość. W końcu się nauczy co oznacza "na miejsce".
      Co do wskakiwania na sofy, przyda się też kolejna komenda. Jak zobaczysz, że pies się już ulokował na kanapie, powiedz "na dół" czy "złaź" (albo co tam będziesz woleć, to nie ma najmniejszego znaczenia jakiego określenia użyjesz) i zrzuć zwierzę z kanapy. Możesz to zrobić mało delikatnie - a nawet lepiej, gdy zwalisz go nagle. Pies jest duży, jak mówisz, więc nic mu się nie stanie. Nawet siniaków sobie nie nabije. ;) I po tym "złaź", jak już pies będzie wiedział gdzie jego miejsce, możesz od razu powiedzieć tę pierwszą komendę, o której mówiłam (na miejsce).
      Za każdym razem jak będziesz widzieć, że jeszcze próbuje wskoczyć, możesz ostrzec go krótkim "ej" albo zrzucić na podłogę klucze, czy coś, co wyda nieprzyjemny dźwięk.
      Po jakimś czasie takiego zrzucania, pies się nauczy, że tam mu nie wolno i że ma przecież swój kawałek podłogi.

      Mam nadzieję, że to pomoże :)

      Usuń
  3. Witam!
    W mojej rodzinie od zawsze są psy. I zawsze jest z nimi jeden problem, a mianowicie są one rozpuszczone jak dziadowskie bicze. Niby powinno być inaczej zważywszy na to, iż duża część mojej rodziny wykonuję szlachetny zawód nauczycielski i bądź co bądź powinni umieć wprowadzać dyscyplinę. Jednak jakoś to tak nie działa. Niestety. Ale co do kolczatek to byliśmy zmuszeni, a raczej moi dziadkowie byli zmuszeni, używać ich tylko przy jednym psie. Pies jest mieszaną. Z tego co nam wiadomo to mieszanką doga i amstaffa. Moi dziadkowie dostali go w prezencie od syna byłego ucznia. I problem z nim leży nie w ciągnięciu samym w sobie, tylko z jego...nerwowością. Często niestety można się spotkać ze zjawiskiem, jakim jest puszczanie małych piesków wolno w dowolnym miejscu i porze przez ich właścicieli. No bo co taki mały piesek może zrobić. No właśnie może. Takie małe pieski niestety często mają bardzo "zagryziakową" naturę i w mieście gdzie mieszkają moi dziadkowie takie pieski są prawdziwą zarazą. I niestety nie dociera do nich, że gryzienie po kostkach dużo od siebie większego psa niekoniecznie rozsądne jest. Nawet jeśli jest na smyczy. I niestety spokojny i łagodny pies, gdy poczuję ból zmienia się nie do poznani i gdyby nie szybka reakcja, parę takich małych piesków zostałoby niestety skonsumowanych. Dlatego w jego przypadku dziadkowie zdecydowali się na kolczatkę.
    Co do mojego osobistego psa to jest on niesamowicie rozpuszczony przez całą rodzinę. Jest to golden retriever, a wiadomo jakie te pieski są słodkie i rozkoszne. Niestety przy tym mają strasznie gwiazdorską osobowość, przez co na każdym spacerze musi on zaczepiać każdego napotkanego człowieka, czy psa. Jest to dla mnie i rodziny dość męczące, zwłaszcza, że nie zawsze człowiek wychodząc z psem ma ochotę zawierać tysiące znajomości. Zresztą też nie wszyscy ludzie i psy chcą z moją psicą zawierać znajomość, czego ona zdaję się nie zauważać.
    Co do artykułu to bardzo mi się on podobał i mimo, że tematyka kolczatek prawdę powiedziawszy, aż tak bardzo mnie nie interesuję to przeczytałam go z przyjemnością.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszę się, że artykuł Ci się spodobał. :) Nigdy nie pisałam czegoś takiego, więc było to dla mnie wyzwaniem.

      Co do psów, powiem szczerze, że rozpieszczanie ich nie jest zbyt dobre. Pies ma inną psychikę od człowieka, lepiej się czuje (bezpieczniej), gdy to on jest prowadzony przez właściciela. Pies to zwierzę stadne i rodzinę traktuje jako swoje stado, a każde stado ma swojego przywódcę. Czasem niestety to pies uważa, że on nim powinien być, a jak wiadomo, na takim "przywódcy" ciąży odpowiedzialność. Może i dla nas to brzmi absurdalnie, bo jaka niby odpowiedzialność dla zwierzęcia, ale dla niego jest to logiczne. Dlatego to człowiek powinien prowadzić psa i pozwolić mu czuć się bezpiecznie.

      A co do yorków i innych małych psów, niestety ale wiem o co chodzi. Mimo że moje bydlę jest łagodne, nawet jeśli na takie nie wygląda, zawsze krzyczę do właścicieli małego szczekacza, że może ugryźć. Wtedy szybko zabierają pupila i czym prędzej odchodzą. Ale miałam już wiele sytuacji, w których inny pies po prostu złapałby takiego yorka za kark, więc niech się właściciele cieszą, że ich pociecha natrafiła na moją Kami.

      Usuń
  4. Obejrzyj Zaklinacza psów Cesara Millana i wszystko stanie się jasne, nie ma co nad psami filozofować~
    Pozdrawiam, Przypadkowy Anonek ^__^

    OdpowiedzUsuń